O mnie

Moje zdjęcie
ot, jestem! wiecznie rozczochrane, z milionem pomysłów. --Chcesz coś?! Pisz: kalinalpg@interia.pl

25 lut 2011

Lew, Lwa, Lwie, Lwu.


I znów będzie o książce.
Tym razem na tapecie Lew-Sarowicz „O kobiecie”.
Książka przezabawna i przeurocza. Znany polski seksuolog odsłania tajniki stosunków damsko-męskich przez pryzmat przypadków ze swojego gabinetu. Z doskonałym dowcipem (z życia wziętym, a jakże!) opowiada nie tylko o paniach, ale także i o płci brzydszej. Ci, którzy krzywią się na tę lekturę, zarzucają jej brak odkrywczości. Jest to argument niebezpodstawny, ale trzeba przyznać, że przecież, rzeczy najprostsze i najlepiej nam znane „z autopsji” są najtrudniejsze do wyartykułowania – zwłaszcza, kiedy chodzi o relacje międzyludzkie. Książka bawi, ale także i pomaga uwolnić się z pęt wstydliwości. Bo przecież skoro ktoś to za nas powiedział – to zamiast jąkać się w relacji z partnerem, można podrzucić mu książkę.
Polecam jako lekturę lekką i przyjemną, dobrą na popołudnie z herbatą i ciastem. Szczerze ostrzegam! Z ciastem ostrożnie! Zwłaszcza w rozdziale, gdzie spotykamy panią, która przeżywa orgazm w czasie powiewu wiatru.


18 lut 2011

o tym i owym.

W kwestii zdjęcia z poprzedniego postu. Szłam sobie na zajęcia do szkoły godzina 6 rano...(ach ta Nowa Huta wspaniale odległa), mgła jak jasny piernik...i wyłoniła się czerwień ławki. Cyk! poszło. Niestety z uwagi na mgłę wyszło...mgliście. Ładny kadr wszystko ładne tylko ta cholerna mgła. Nie śliczna podnosząca się, tylko dym szarobury. Ostatnie powiewy jesieni. Miałam pokazać mgliste a co, jednak tęskniący za mną i wołający z biurka Intuosik powiedział: stop! miałaś więcej gmerać w psh. I tak uległam przekomiksowując je.


Książki, książki, książki. Są u mnie w na półce na biurku, pod biurkiem, w wersalce i powoli ogarniają też łazienkę. Praca w księgarni, przyjaźń z drukarzami - ach no szaleństwo! Książki są więc wszędzie. Czytam symultanicznie. Wszystko na raz, bo nowości jak na złość przychodzą falami. Następuje książkowe tsunami i ja dostaję paranoi bo nie wiem od czego zacząć.A mogę mieć wszystko! Ostatnio krążę wokół PRL, Pomorza i tych jak dla mnie tajnych przez poufne spraw do których nigdy nie sięgał podręcznik do historii. Na tapecie więc wciąż mam "Trójmiasto" Przewodnik krytyki politycznej.
Forma przystępna, książka mała, w środku rozmowy. Nie lubię wywiadów, ale przyciąganie pomorskie nie skończyło się z dniem opuszczenia Gdańska i ciekawość pokonała niechęć do formy. Okładka czerwona, z dźwigiem stoczniowym. Ach jak piękne są dźwigi w drodze na Stogi! W życiu nie spodziewałabym się, że tak okrutnie spodoba mi się coś, czym do tej pory gardziłam - pejzażem industrialnym. Niesamowicie kolorowe urządzenia, opustoszałe i samotne doki i długi widok, stoczniowy przekrój z tarasem na otwarte morze. To chyba magia STOCZNI! Bo o stoczni dużo jest w przewodniku. Wszystko się wokół niej kręci.(Nie dziwota!) Tak żal mi było tych pordzewiałych hal. Taki sam smutek ogarnia mnie w Katowicach. Wydaje się jakby budynki się skarżyły i płakały, kiedyś zaludnione a dziś takie puste i samotne. Czy wiecie, że gdy działała Stocznia to pracowało w niej w sumie 22 tysiące ludzi?! Kiedy byłam w Gdańsku w wakacje nie przyszło mi do głowy, że na teren stoczni można już teraz wejść bez przepustek, ani nawet bez dokumentów. Możnabyło a ja tylko warowałam pod bramą. Innym razem. Mam nadzieje, że jeszcze będzie tam stać.
Interesującym jest też fakt, że jest to nie tylko książka o "Solidarności", ale o architekturze i kulturze, byłej i obecnej. Obok siebie pojawiają się postacie, które żywią do siebie wyraźny żal za postawy w przeszłości. Moja mglista wiedza na temat tamtych wydarzeń dostała od tej książki prosto w ryj. Ludzie Ci nagle przestali być papierowi i wycięci z kalendarium. Nie zdawałam sobie sprawy, jak wielkie istniały wtedy podziały po stronie Solidarności, Kościoła - teraz ten kocioł nabrał realności - po prostu po ludzku się poplątał (w moich oczach to wszystko).
Odnoszę też wrażenie, że przewodnik jest także rozliczeniem się z Miastem Gdańsk, wołaniem o pomoc, żeby Stoczniowe tereny i miejsca pod zabudowę traktować z większą uwagą. To wołanie o ratunek i o porządek. I praworządność, bo praworządność została zadeptana przez pieniądz - widzę to choćby bo inwestycjach developerskich w Krakowie.
To także książka o długoletnim (co ja mówię?! wielowiekowym!)wypracowywaniu WOLNOŚCI.

Jednym zdaniem: cholernie polecam!





P.S. Moja stocznia:

17 lut 2011

Zapowiedź małych zmian.

Kiedy zakładałam tego bloga przyświecał mi cel: make&sell - zarobić na czekoladę i książkę - ot studencka gratka. Teraz nie mam czasu, żeby robić aż tak wiele, a nawet jeśli robię to znów czas kurczy się niemiłosiernie i już północ i nie bardzo chce się wtedy robić zdjęcia. I tak mój blog zaczął powoli umierać kreatywnie. Nie było mowy żeby w tym miejscu snuć nadzieje i wynurzenia, ani pokazywać zdjęcia. Szkoda mi jednak żeby szpilka wyciągnęła nogi na stałe. Postanowiłam walczyć z systemem i zacząć od regularnych wynurzeń (postaram się żeby były kreatywne).
Niniejszym postanawiam:

- uporządkować mój bałagan zdjęciowy i założyć fircyka (jak każdy porządny googloblogowy maniak)
- poogarniać moje podgladanie i zawężyć je do grona naprawdę ulubionych
- dodać kilka blogów, które mnie naprawdę ruszają
- podziobać więcej w ilustratorze i efekty zademonstrować
- dokonać wreszcie pierwszego cukierka, który miał być cukierkiem obronnym
- zrecenzować Wam parę naprawdę dobrych książek

Na dobranoc




-
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na moim blogu są MOJĄ WŁASNOŚCIĄ, nie można ich kopiować bez mojej zgody. Materiał autorski podlega ochronie prawnej.

Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu